Ostatnio znowu mam ochotę obejrzeć FMA xD To już mania xD
Ale cóż, takich nałogów się nie leczy xd
Miłego czytania~
~*~
„Nic nie jest stałe.
Takie jest właśnie znaczenie życia.”
Jun Maeda (Clannad:
After Story)
Jean
wpatrywał się w Mustanga wyszczerzonymi oczami. Ma się opiekować laską, która
go niedawno rzuciła?! To jest nie fair!
-
Pułkowniku, można na chwilę? – uśmiechnął się wymuszenie, a brew mu zadrgała.
- O
co chodzi? Mówcie – odparł z wyszczerzoną mordą, zadowolony z życia.
-
Ale na osobności – wskazał ruchem głowy drzwi. Na szczęście brunet podniósł
swoje majestatyczne cztery litery i wyszedł razem z porucznikiem.
- No
więc? – zapytał, kiedy znaleźli się poza jego gabinetem.
-
Nie da się dać jej kogoś innego na przydupasa? – spytał.
-
Niby dlaczego?
- No
bo… bo nie chcę, no! – wyjaśnił. Chociaż wyjaśnieniem tego nazwać nie można. –
Rzuciła mnie dwa dni temu – burknął, odpowiadając na niezadane pytanie.
-
Och, biedny jesteś… - Havoc spojrzał na przełożonego z nadzieją. – Powodzenia z
panną Michelle – pułkownik poklepał go po ramieniu i wszedł z powrotem do
pomieszczenia, zostawiając oniemiałego blondyna samego.
-
LOSIE, ODWAL SIĘ W KOŃCU ODE MNIE! – krzyknął głośno; tak, żeby się wyżyć, a
potem poszedł w ślady Mustanga i zobaczywszy kobietę, uśmiechnął się koślawo, a
ta odwróciła dumnie głowę, prychając pod nosem.
- No,
poruczniku, także teraz masz chodzić za panną Michelle, gdziekolwiek nie
pójdzie. Jeśli będzie trzeba, nie śpij.
-
Oczywiście, tyranie – ostatnie słowo wypowiedział cicho, do siebie, a następnie
się poprawił: - …pułkowniku.
- W
takim razie chodźmy – powiedziała Michelle. – Do widzenia.
- Do
widzenia! – Mustang pomachał jej z wesołym uśmiechem, a Jean ruszył za nią z
męczeńską miną.
-
Można wiedzieć, gdzie idziesz, Elle? – zapytał ją po chwili marszu w ciszy.
- Na
ćwiczenia. Przykro mi, że będziesz musiał się nudzić – odparła spokojnie. – I
nazywam się Michelle – upomniała go. Teraz wydawała mu się o wiele chłodniejsza
niż kiedy spotkał ją pierwszy raz. Do dupy.
* * *
May weszła do ogromnej sali, już
pięknie ustrojonej i niemalże gotowej do uroczystości, która miała nadejść już
za parę dni. Kilka osób krzątało się jeszcze po pomieszczeniu, by wszystko
sprawdzić, poprawić, dopiąć na ostatni guzik. Sala wyglądała jak z bajek, które
kiedyś pokazał jej Al. Brakowało tylko przystojnego księcia i księżniczki we
wspaniałej sukni ślubnej. Aż się nie mogła doczekać tego widoku. Fakt, że Ling
denerwował ją aż nazbyt często nie przeszkadzał jej w cieszeniu się z jego i
Ranfun ślubu. Tym bardziej, że kiedy topór wojenny między klanami został
zakopany, zaprzyjaźniły się trochę. Żadna z nich nie sądziła, że ta druga jest
taka fajna!
-
Łoł – usłyszała za sobą zdumiony głos Ala i uśmiechnęła się szeroko.
-
Ładnie, prawda? – odwróciła się do niego.
-
Jest o wiele lepiej niż to sobie wyobrażałem! – odparł z uznaniem.
- No
raczej! W końcu pracowaliśmy nad tym dużo czasu! – powiedziała, dumna z siebie.
– Jeśli Ling cokolwiek zepsuje, to obiecuję, że ja zepsuję jego – dodała
następnie, otaczając się mroczną aurą zła. Al widział prawdzie zło, ale w
porównaniu do tego… Chyba jednak May bał się bardziej…
-
Ładnie to tak grozić cesarzowi? – usłyszeli wesoły męski głos. Podszedł do nich
Ling.
-
Nie grożę. Ostrzegam – odparła wyniośle brunetka.
- Jak
to było ostrzeżenie, to wolę nie wiedzieć, jak wygląda groźba w twoim wykonaniu
– odparł rozbawiony.
- Ja
tak samo – poparł go blondyn. – W ogóle, co tam u ciebie? Dawno się nie
widzieliśmy.
-
Aktualnie to sprawdzam stan używalności tej sali na mój ślub – powiedział. –
Plus znowu uciekam przed Xiaopingiem. Nie daje mi spokoju nawet przed ślubem! –
skarżył się.
-
Czyżbyś miał coś przeciwko edukacji? – Al uniósł brwi. No tak, Ling zapomniał,
że przecież rozmawia z typowym naukowcem, dla którego szkoła to coś
przewspaniałego i idealnego. Wiedział, że często rozmawiał z Xiaopingiem o
nauce, więc sojusznika w nim raczej nie znajdzie…
-
Nic, nic – westchnął ciężko. – Prawdopodobnie za jakiś czas zaczniemy
realizować plany odnośnie budowy szkół – poinformował. – Może wtedy się ode
mnie odwali.
-
Tak, chciałbyś – zaśmiał się Al.
-
Swoją drogą, kiedy przyjeżdża Ed? – zmienił temat.
-
Powinien być dzisiaj wieczorem.
-
Razem z Winry – dodała May. – Już się nie mogę doczekać jego reakcji na status
społeczny Ala – dziewczyna uśmiechnęła się przebiegle. – Zacznie panikować? O,
a może zemdleje? – ekscytowała się, nie zważając na nieco przerażone spojrzenia
chłopaków. Równocześnie pomyśleli, że szkoda im Eda.
* * *
Ed kichnął głośno, po czym potarł
palcem pod nosem. Chory jest czy go gdzieś obgadują?
-
Przeziębionko? – zapytała Winry.
-
Mam nadzieję, że nie… - odparł.
Siedzieli w pociągu już dobre parę
godzin i tylko marzyli o tym, żeby w końcu z niego wysiąść. A tymczasem zostały
jeszcze dwie godziny jazdy. Dla nich obu była to droga przez katusze, bo nie
mogli się doczekać, by zobaczyć Ala i resztę. Naprawdę się za nimi stęsknili. No
ale przynajmniej byli razem i się nie nudzili.
Planowali zostać w Xing jakiś
tydzień, może trochę dłużej, dlatego ich bagaże do najmniejszych nie należały.
W szczególności te od Winry. Ed nauczył się brać jak najmniej rzeczy – takie
przyzwyczajenie podróżnika, ale ona kazała mu wziąć co najmniej dwa razy
więcej, bo, jak to określiła, nie wziął wszystkiego, co jest najpotrzebniejsze.
W końcu i tak nie dał za wygraną i to Winry pierwsza skapitulowała po
wysłuchaniu jego wszystkich argumentów. Ale mimo wszystko nie przegrała
zupełnie – nieznacznie powiększyła swoje bagaże… No przecież nie podda się tak
łatwo.
-
Ej, a myślisz, że nasz prezent im się spodoba? – zapytała Winry, nieco
zmartwiona.
-
Tak – westchnął Ed. Pytała już o to milion razy. A to przez to, że sama go
zrobiła. Prezent, który chcieli dać Lingowi i Ranfun to dwa srebrne łańcuszki z
własnoręcznie wykonanymi przez Winry zawieszkami: jeden to kłódka, a drugi –
klucz do niej. Kiedy już para zdecyduje, kto które weźmie, Ed wygraweruje na
nich zdania, świadczące o właścicielowi. – Wyluzuj, wykonałaś kawał dobrej
roboty – uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła po chwili wahania. – Zresztą,
dam sobie rękę uciąć, że Ranfun będzie zachwycona.
-
Nie, ręki sobie nie dawaj uciąć – odparła, nieco naburmuszona. – Nie zamierzam
ci już nigdy robić ręki, rozumiemy się?
-
Spokojnie – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Nic już się nie stanie. Słuchaj
no, pułkowniku – warknął zaraz potem. – Przesiądziesz się jeszcze o jedno
miejsce, a nie ręczę za siebie – pokazał mu drżącą pięść.
-
Ale o co te nerwy – brunet uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju. Siedział
dokładnie za Edem, przysłuchując się jego rozmowie z Winry. Oczywiście,
towarzyszyła mu Riza, co chwilę go upominając. Warto dodać, że na początku
siedzieli na samym końcu wagonu. – Chciałem tylko porozmawiać.
-
Tak? O czym? – zapytał, unosząc brwi.
- O
tym, jaki wpływ na pingwiny ma uprawa ziemniaków na Antarktydzie – odparł, cały
zadowolony.
-
Wyjdź – powiedział krótko blondyn, a kobiety poparły go zdecydowanymi
skinieniami głów.
-
Tak się zwracasz do kogoś wyższego stopniem? – zapytał dumnie.
-
Nie jestem już w wojsku. Mogę się do ciebie zwracać, jak mi się podoba –
przypomniał mu.
- No
ale jesteś moim dłużnikiem – uśmiechnął się pewnie.
-
Jak oddam, to ci zapłacę za ten garnitur i będzie po sprawie – wzruszył
ramionami.
-
Proszę nie denerwować ludzi, pułkowniku – odezwała się Riza.
-
Pani porucznik jak zwykle ma rację – uśmiechnął się Ed.
Dzięki pułkownikowi i jego
adiutantce podróż minęła im jeszcze szybciej i nim się obejrzeli, dotarli do
Xing, gdzie na stacji już czekali na nich Al i May. Stali, uśmiechając się
wesoło i czekali, aż w końcu wyjdą z pociągu. Oni też tego nie przedłużali –
naprawdę nie mogli się doczekać tego spotkania.
Najpierw wyszła Winry, a za nią Ed z
wszystkimi walizkami w rękach, które od razu postawił na ziemi i podbiegł do
brata.
- No
nareszcie! – powiedział Al. – Co tak długo?
- No
wybacz, że to nie jest blisko – sarknął Ed, po czym obaj parsknęli śmiechem. –
Dobrze cię widzieć – wyszczerzył się.
- I
vice versa – odpowiedział tym samym.
- A
ze mną to się nie przywitasz? – podeszła do nich Winry z lekkim uśmiechem.
-
Ależ oczywiście, że tak! – odparł i mocno przytulił przyjaciółkę. – Cieszę się,
że już przyjechaliście – wyznał.
- My
też! – zapewniła blondynka. – Stęskniłam się.
-
Dwa lata, co? – westchnął. – Strasznie długo, nie?
- No
raczej! Tym bardziej, że nigdy wam się nie chce do domu wrócić – burknęła. –
Ale dopóki wiem, że jesteście bezpieczni da się wytrzymać – uśmiechnęła się.
-
No, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo – odezwała się May. – Co nie?
-
Też prawda – zgodziła się Winry. – Ciebie też dobrze widzieć – przytuliły się.
Wtem usłyszeli donośne chrząknięcie
kogoś, kto widocznie chciał zwrócić na siebie uwagę. Był to oczywiście
pułkownik – jakżeby inaczej? To z nim powinni się najpierw witać!
-
Pani Riza! – ucieszył się Alphonse, wprawiając Roya w osłupienie. – Pani też na
ślub?
-
Tak – uśmiechnęła się. – Muszę pilnować pułkownika nawet na takich
uroczystościach.
-
Współczujemy – odezwała się May. – To pewnie ciężka praca?
-
Niestety tak – zgodziła się, a Mustang się obraził.
-
Mnie też miło was widzieć – sarknął, uśmiechając się wymuszenie, na co wszyscy
parsknęli śmiechem. Chyba nie był przyzwyczajony do ignorowania. Smuteczek. No
ale przecież zawsze musi być ten pierwszy raz!
- No
to gdzie teraz idziemy? – zapytał Ed.
- Do
domu, w którym będziecie teraz mieszkać – odparł wesoło Al. – Jest niedaleko
naszego, więc będziemy mieli mnóstwo czasu do rozmów – ekscytował się. – Plus mamy
do dyspozycji całą bibliotekę cesarska, rozumiesz to?!
- Co
ty, serio?! – niedowierzał Ed. – Przyznaj się, siedziałeś tam codziennie –
walnął go lekko łokciem, uśmiechając się nieco łobuzersko.
-
No~ Czasami trochę… - odparł, po czym oboje się roześmiali. Szli na przodzie,
ciągle gadając na tematy, które ze wszystkich obecnych byli w stanie zrozumieć
tylko oni i Roy. No, May też, choć i tak nie wszystko zapewne. – Ty wiesz, ile
oni tam mają książek?! Chyba więcej niż w państwowej u nas!
-
Żartujesz! – starszy z braci wytrzeszczył oczy. – Prowadź do raju, mój bracie!
-
Już idziemy! – zapewnił.
-
Może najpierw bagaże, co? – zaproponowała May. – No chyba, że chce wam się z
nimi wszystkimi iść do tej biblioteki.
- No
tak – zaśmiał się Al.
-
Czyli wpierw bagaże, a potem cel: biblioteka cesarska! – poprawił się Ed,
ciesząc się jak dziecko. – Nie dziwię się, że tu siedzisz bez przerwy przez te
dwa lata – stwierdził zaraz potem.
-
Taak… - No, nie do końca. Mimo wszystko jednym z ważniejszych powodów, dla
których został w Xing była May. Ale Ed przecież o tym nie wiedział. A jak się
dowie, prawdopodobnie dostanie zawału albo czegoś podobnego.
Dojście do domu, który Ed i Winry
mieli dzielić z Royem i Rizą, nie zajęło im wiele czasu. Wręcz przeciwnie – dla
braci droga była zadziwiająco krótka. Reszta patrzyła na nich pobłażliwie,
przez te ich dziecinnie szczęśliwe wyrazy twarzy. Ale nie dziwili im się – nie widzieli
się całe dwa lata, musieli się odpowiednio wygadać i opowiedzieć wszystko, co
mieli do powiedzenia.
-
Winry! Mam do ciebie megawielką prośbę! – Al w końcu zwrócił się do
przyjaciółki.
-
Hm? – spojrzała na niego pytająco.
-
Zrób szarlotkę! – poprosił bardzo poważnie, a ona się roześmiała. Mogła się
tego spodziewać. I May nie szczędziła śmiechu na swoim chłopaku.
-
Okej – zgodziła się, kiedy minęła jej pierwsza faza rozbawienia. – May,
pomożesz mi? – zapytała.
- No
jasne! – odparła od razu.
- To
ja może też pomogę? – zaproponowała Riza, na co dziewczyny chętnie przystanęły.
- A
ja pójdę z wami! – Roy zwrócił się do braci z szerokim uśmiechem, a Ed od razu
warknął pod nosem coś, co brzmiało jak: „wal się”. Z kolei Al zgodził się od
razu.
- No
to my już idziemy – powiedział Ed.
-
Będziemy… za parę godzin – zaśmiał się młodszy Erlic. To było jasne, że nie
wiedzą, kiedy wrócą. – Pa – z przyzwyczajenia pożegnał się z May krótkim
pocałunkiem, zupełnie zapominając, że przecież oni nic nie wiedzą…
Zapanowała głucha cisza, w czasie
której wszyscy poza Alem i May starali się ogarnąć zaistniałą sytuację. W
najcięższym szoku był Ed. Al… Z tą mikruską… Oni… Oni… Chyba żartują…
Pierwszym, który przerwał żenującą
ciszę był Roy – chyba najbardziej obeznana w tych sprawach osoba tutaj.
-
Widzę, że Alphonse jest bardzo chętny na posadę księcia Xing – powiedział, a
Riza momentalnie nadepnęła mu na stopę. Bardzo, bardzo mocno.
-
Zaczynam wątpić w twój gust, bracie… - odezwał się płaczliwym tonem Ed. W końcu
ogarnął, o co chodzi.
- Co
to miało znaczyć?! – warknęła May.
-
To, że cię nie lubię! – odparł Ed. – Nie chcę cię na bratową!
- A
ja nie chcę, żebyś był moim szwagrem! – zapewniła go. – Wybacz, nie jesteś
najbardziej poszkodowany.
-
Wal się – burknął, a reszta uśmiechała się nerwowo. Można się było tego
spodziewać…
~*~
I jak się podobało? ;3
Edowi raczej się jego kandydatka na bratową nie podoba... Musi wytrzymać ;)
Liczę na komentarze - od Anonimów także, jeśli czytacie ^^
Rozdział bardzo fajny! ^.^
OdpowiedzUsuńHmm… Kocham tą przyjaźń Ed'a i Roy'a xDD
I stwierdzam, że Al i Ed to kujony… WIELKIE…
Niby szkoda, że May jest, a raczej będzie bratową Edwarda, lecz mi bardziej szkoda May, bo bd miała w rodzinie tego karł… To znaczy Ed'a xDD
Pozdrawiam i przepraszam za krótki komentarz, ale przyjechała do mnie rodzina :)
Taaaak... Ed i Roy tak bardzo się lubią xD A to, że bracia Elirc są kujonami wiadomo nie od dziś... To mania! (Taka sama jak moja w stosunku do FMA XD)
UsuńUważaj, bo Ed pacza!
http://randomc.net/image/Fullmetal%20Alchemist/Fullmetal%20Alchemist%20-%2002%20-%20Large%2039.jpg
xDDDD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen obrazek mnie przeraża… ;-;
UsuńZnowu bym chciała więcej! T^T
OdpowiedzUsuńzostawiam sobie po dwie notki, a i tak mi mało :D
Co do poprzedniego rozdziału...
Biedny Havoc ;__; niech on do mnie przyjdzie to go pociesze :D
i Ling <3 też próbuje jak może żeby uciec przed edukacją, ale się nie da :(
No, a teraz ten rozdział :P
Roy i Ed :3 to się nazywa przyjaźń xDDD
I się Al zapomniał xDDD A ja to nie rozumiem Eda xD świetna taka bratowa! :D
Ale powinien zająć się sobą i Winry, a nie będzie decydował z kim Al ma być xD
pozdrawiam i czekam na next :D ;*
a i przy okazji u mnie tez nowy rodział :P jeśli jeszcze czytasz mojego bloga to zapraszam :)
Każdy ucieka przed edukacją (dobra, poza Edem i Alem xD) jak może, ale to jest podstępne stworzenie -.- Nie da się tego pokonać! =3= xd
UsuńAl się zapomniał - no ale przynajmniej ma z głowy wyjaśnianie całej sytuacji Edowi xd
Pozdrawiam ^^