Wróciłam z obozu~! :3
Nowy rozdział już gotowy ^^
Miłego czytania ;)
~*~
„Kto nie jest ciekaw niczego,
ten nieuchronnie musi się
nudzić.”
Konrad Lorens
Winry
od rana pracowała przy mechanicznej ręce jakiegoś klienta, przez co prawie w
ogóle nie rozmawiała z Edem. Tylko raz poprosiła go o kawę. Później jak tylko
wszedł do jej pracowni, wywalała go za drzwi z hukiem. A jemu nudziło się
cholernie. Nie miał nic do roboty, nie mógł iść nawet do biblioteki, bo
najbliższa była w kwaterze wojskowej. Co za nudy na tej wsi…
I właśnie w tym momencie usłyszał
zbawczy dzwonek telefonu. Błagał, żeby to był ktoś, kogo zna i z kim mógłby
pogadać dłużej.
-
Słucham? Dom Rockbellów – powiedział do słuchawki.
- Od
kiedy nazywasz się Rockbell? – usłyszał znajomy głos, teraz trochę
prześmiewczy.
-
Al! – ucieszył się. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dzwonisz!
-
Co, stęskniłeś się za swoim młodszym braciszkiem?
-
Nudzi mi się! – jęknął. – Winry pracuje i nie pozwala mi nawet wejść do siebie
– burknął.
-
Och, jak słodko, jesteś pod pantoflem – zażartował złośliwie.
-
Spadaj, bałwanie! – krzyknął do słuchawki Ed, a jego brat zaśmiał się wesoło. –
Lepiej mów, co tam u ciebie?
-
Dobrze – odparł. – Zresztą, niedługo się zobaczymy – oznajmił.
-
Przyjeżdżasz do nas?!
-
Nie – zaprzeczył. – Wy przyjeżdżacie do mnie – poprawił. Ed ze zdziwienia nic
nie odpowiedział. – Mam was zaprosić w imieniu Linga na jego ślub.
Przez chwilę blondyn trawił słowa,
które przed chwilą usłyszał. Xing. Zaproszenie. Ling. Ślub. Oni wszyscy chyba
powariowali! ŚLUB?!
-
Ej, jesteś tam? – przywrócił go na ziemię.
-
Ling się żeni?! – krzyknął w dalszym ciągu oszołomiony.
-
Ano – przytaknął Al. – I zaprasza ciebie i Winry. Ja też tam będę.
-
A’propos – przypomniał sobie. – Może mnie uświadomisz mi, z kim takim Ling bierze ślub? - uniósł brwi, mimo że jego brat nie mógł tego zobaczyć.
- Serio się nie domyślasz? - parsknął śmiechem.
- Nie? - odpowiedział.
-
RanFun – odparł od razu Al, wyczekując reakcji brata z rozbawieniem. A ta nastąpiła dopiero jakieś pięć minut później.
-
SŁUCHAM?! – po raz kolejny się wydarł. – Jak to: RanFun?! Ona?! Przecież jego
ochroniarzem jest! Znaczy, była.
- No
widzisz – znowu zachichotał pod nosem. – Co? Chcesz z nim pogadać? – usłyszał
trochę stłumione pytanie, najwyraźniej nie do niego. – Słuchaj, Ed, May chce ci
coś powiedzieć, także ja kończę. Pozdrów babcię i Winry. Na razie! – pożegnał
się, a do słuchawki podeszła May.
-
Cześć, mikrusie – przywitała się. Miała trochę inny głos niż kiedyś. Zresztą,
to było chyba oczywiste, że tak się stanie. W końcu trochę czasu już minęło. Ma
osiemnaście lat.
-
Cześć, mikroskopijna mikrusko – odgryzł się Ed. – Czego chcesz?
-
Tylko powiedzieć ci, kiedy masz przyjechać do Xing – odparła.
- No
to mów – ponaglił ją.
-
Ceremonia cesarza odbędzie się osiemnastego czerwca, więc lepiej będzie, jeśli
przyjedziecie tak ze dwa dni wcześniej. Oczywiście, obowiązuje strój galowy,
wiesz, garnitur, krawat i tym podobne. Prezent też musicie skombinować, czego
chyba nie muszę nawet mówić. Kiedy dotrzecie do nas, będziemy z Alem czekali na
was przy głównej bramie, a później zaprowadzimy was do mojego domu. Jakieś
pytania?
-
Ooo, już nie „panicz Alphonse”? – zaszydził. – Czyżby coś się stało, droga May Chang?
- A
co cię to obchodzi? – rzuciła od niechcenia. – Bo za to ja słyszałam, że
odwaliłeś coś ciekawego z pewną osóbką – poczuł, że się uśmiecha.
-
Spadaj! – warknął. – Jak to wszystko, to wspaniale! Będziemy z Winry u was już
piętnastego, więc już nie dzwoń! Nara! – i walnął słuchawką, przez co musiał
nakładać ją na miejsce jeszcze raz. Co za wkurzająca baba. Niech się, cholera,
zajmie swoimi sprawami, a nie!
-
Coś się stało? – drgnął, kiedy usłyszał głos Winry. Odwrócił się w jej stronę,
patrząc pytająco. – Wyglądasz na nieźle wkurzonego – zaśmiała się.
-
Aaa… Nieważne – westchnął. – Al dzwonił.
- I
to przez niego tak się zdenerwowałeś?
-
Nie, to akurat przez May – burknął. – No, ale dostaliśmy zaproszenie na ślub –
poinformował ją.
-
Czyj? – spytała, a zaraz potem wytrzeszczyła na niego oczy. Al i May… - Al się
żeni?! Z May?! Mam rację, prawda?! Biorą ślub!
-
Nie! – próbował zaoponować, ale wtedy do pomieszczenia weszła Pinako.
-
Kto się żeni? – spojrzała na wnuków.
-
Al! – krzyknęła blondynka, uprzedzając Eda.
-
Żartujesz! – nie dowierzała (i słusznie). – Z kim?
-
May Chang! Księżniczka Xing!
- No
to nieźle się chłopak ustawił – babcia potakiwała głową z uznaniem.
-
Prawda? – ucieszyła się Winry. – Może za niedługo będę ciocią~!
- A
ja prababcią, co? – westchnęła przeciągle Pinako.
-
POSŁUCHACIE MNIE W KOŃCU CZY NIE?! – wydarł się głośno blondyn, zwracając tym
samym na siebie uwagę kobiet.
- Co
znowu? – jęknęła Winry.
- To
nie Al się żeni! – sprostował. – LING! L-I-N-G! – specjalnie dla niej
przeliterował imię przyjaciela. – Al tylko dzwonił, żeby zaprosił na ślub w
imieniu LINGA – znów zaakcentował to samo imię. – Rozumiecie? LING!
-
Psujesz marzenia – burknęła niezadowolona Winry. – Okropny jesteś, wiesz?
-
Stwierdzam fakty!
- Na
jedno wyjdzie – kłóciła się z nim.
-
Nieprawda!
-
Prawda!
-
Nie!
-
Tak! – z każdym słowem zbliżali się do siebie coraz bardziej, gromiąc się
wzrokiem.
- A
ci jak zawsze w dobrych stosunkach… - zaśmiała się Pinako i wyszła z
pomieszczenia. Niech sami się pogodzą.
Przekrzykiwali się dość długo – jak
zwykle. Chociaż z kłótni o rzekomy ślub Ala, przeszli na niedelikatność Eda i
jego brak taktu. Oczywiście, blondyn zaprzeczał, ile mógł.
-
Stwierdzam fakty tylko! – tłumaczył się. – Nie moja wina, że źle to wszystko
odebrałaś!
- No
to stwierdzaj sobie te fakty gdzie indziej! – odparła. – Nie dajesz mi nawet
pomarzyć!
- A
co ja, dżin?! Przykro mi bardzo, że zniszczyłem panience marzenia!
-
Spadaj, idioto – burknęła i odeszła od niego, a Ed dalej stał w tym samym
miejscu z naburmuszoną miną, wpatrując się w drzwi, za którymi przed chwilą
znikła Winry. Chyba się nie wkurzyła, nie? Przecież nie zrobił nic takiego…
Zresztą, co on się nad tym tak zastanawia?! Jej wina, że wszystko pokręciła! A
co! Nie da się wcisnąć pod pantofel!
Wyszedł z domu i poszedł się
przejść. Nie miał co robić w Resembool, więc co chwilę zatrzymywał się przy
jakiejś osobie i chwilę pogadał. Lepsze to niż gnicie w domu i umieranie z
nudów… Nawet biblioteki tu nie było… Dobra, tęsknił za tą wsią, ale nie
zmieniła to tego, że mimo wszystko Resembool było strasznym zadupiem. Nawet
mimowolnie zaczął chyba tęsknić za wojskiem… Tam przynajmniej zawsze było coś
do roboty, a tak to dupa. Ale nawet jeśli by chciał wrócić (a nie chciał),
Winry by go z domu nie wypuściła. Momentami martwiła się za bardzo. No ale z
drugiej strony – co jej się dziwić? Jak się ma takich kolegów… Nie żeby mu
samoocena spadła, po prostu wiedział, że momentami troszkę przesadzali. Miała
powody do zmartwień. Ale teraz, jak nie miał swojej alchemii był co najmniej o
połowę spokojniejszy (jeśli można to tak nazwać).
Z westchnięciem wrócił z powrotem do
domu. Nie zamierzał przepraszać – nic takiego przecież nie zrobił! Ale miał
nadzieję, że będzie się do niego odzywać, bo chyba zwariuje…
Wszedł do pracowni Winry i usiadł na
krześle z boku, przyglądając się, jak pracuje. Jak zwykle – skupiona do granic
możliwości. Nie miał nawet pewności, czy go chociaż zauważyła.
-
Weź na chwilę odpocznij, bo się zepsujesz – powiedział w końcu.
-
Tak jak ty psułeś moje zbroje? – o dziwo, odparła spokojnie, dalej nie
przerywając pracy.
-
Powiedzmy – skinął głową. Znowu zapadła chwilowa cisza, podczas której
blondynka ze spokojem kończyła swoją pracę. – No zrób sobie przerwę…
-
Zaraz – westchnęła. – Zostało mi jeszcze trochę. Wzmocnić i wyregulować
połączenia jeszcze muszę.
- No
to zrobisz później – odparł Ed. Winry zdjęła swoje gogle i odwróciła się do
niego przodem, po czym zlustrowała dziwnie wzrokiem.
- Co
ci jest? – parsknęła śmiechem.
-
Mówię to od wczoraj! NU-DZI-MI-SIĘ! – powiedział aż nazbyt wyraźnie, na co
kobieta roześmiała się wdzięcznie.
- To
zrób coś PO-ŻY-TECZ-NE-GO! – przedrzeźniała go. – Mogę dać ci parę rzeczy do
załatwienia. Wiesz, trzeba nam uzupełnić lodówkę, na dachu ostatnio się coś
rozwaliło… A, i jeszcze muszę pójść do pani Miny z ciastem. Ostatnio mi
pomogła…
-
Wiesz co, chyba zrezygnuję… - Elirc uśmiechnął się koślawo, a jego przyjaciółka
znowu się zaśmiała. – A! Jeszcze co do tego ślubu, to jest za trzy tygodnie,
więc przydałoby się kupić jakiś prezent… No i muszę gdzieś nabyć garnitur…
Jezu, będę wyglądał w nim, jak idiota.
- Co
ty! Będziesz wyglądał jak poważny pan naukowiec! – zachichotała.
-
Dzięki piękne – sarknął. – A ty, jak pójdziesz?
-
Hmm… W sumie to nie wiem… Chyba nie mam żadnej sukienki – zastanowiła się. –
Będę musiała jakąś kupić.
-
Pojedziemy do miasta jutro albo kiedyś? – zaproponował. – O, albo do Central City! – ożywił się nagle. – Dawno mnie tam nie było!
Trzeba znowu powkurzać Mustanga…
-
Czemu nie? Chętnie spotkam się jeszcze raz z panią Rizą – uśmiechnęła się
Winry.
- No
to jutro jedziemy!
-
Jutro jeszcze nie – odpowiedziała blondynka. – Muszę dokończyć wszystkie
zlecenia. Albo przynajmniej połowę – zmieniła zdanie, kiedy Ed spojrzał na nią,
mrużąc oczy.
-
Czyli ile?
-
Dwa – powiedziała. – Plus, ta tutaj – wskazała leżącą na biurku mechaniczną
rękę.
-
Pracoholiczka – burknął pod nosem.
- Ty
nie jesteś lepszy, więc się nie odzywaj – odparła i z powrotem się odwróciła,
by dokończyć wcześniej rozpoczętą pracę. – Jak nie masz mi już nic do
powiedzenia, to idź. Chcę to szybko skończyć.
Ed zaczął coś mruczeć pod nosem, ale
mimo wszystko wyszedł z jej pracowni i poszedł do swojego pokoju. Wziął
pierwszą lepszą książkę i zaczął czytać. Znał ją już bardzo dobrze, była o
alchemii (jak większość książek, które posiadał), więc dość szybko odpuścił
sobie czytanie jej. Krążył po pokoju, przeglądał różne rzeczy, aż w końcu
zdecydował się znowu zejść na parter. Tym razem po to, by wziąć z powrotem
powieść, którą pożyczył Winry. Nie będzie miała nic przeciwko przecież…
Jednak przeszukał cały salon i
kuchnię, a po książce nie było ani śladu. Tak więc postanowił spytać o nią
Winry. Wszedł do jej pracowni, nie
pukając i zastał dość… ciekawy widok, jeśli można to tak nazwać. A mianowicie –
kobieta czytała właśnie tę powieść! Nie pracowała, a zajmowała się lekturą.
Widząc ją, Ed nie zdołał zdusić w
sobie śmiechu i cicho zachichotał, przez co został zauważony.
-
Widzę, że bardzo ciężko pracujesz – uśmiechnął się szeroko, a blondynka się
zarumieniła się.
-
Ciekawa jest – burknęła. – Zresztą, przecież sam mówiłeś, żebym przeczytała!
-
Ależ oczywiście – pokiwał głową. – Czy ja mówię, żebyś przestała?
-
Śmiejesz się ze mnie! – zarzuciła mu.
-
Nie śmiałbym! – jednak mimo jego słów, wyrwało mu się parsknięcie, a Winry
zgromiła go wzrokiem. – Sorry, sorry – zaśmiał się. – Czytaj dalej.
-
Zamierzam! – fuknęła, a on ją poklepał po głowie i wyszedł, pozwalając jej
dokończyć książkę.
Usiadł na kanapie i roześmiał się
cicho pod nosem. Mówi, że ma pełne ręce pracy, a tak naprawdę czyta! Tego się
po niej nie spodziewał. Winry nigdy nie lubiła czytać czy uczyć się. A tu
proszę – jedna ciekawa powieść i już dziewczyny nie ma.
-
Chyba mi odbiło – uśmiechnął się do siebie.
~*~
I koniec rozdziału xd
Mam nadzieję, że się spodobało i liczę na komentarze ;3
Czuję się spełniony.
OdpowiedzUsuńNotka sama w sobie ciekawa ale nic mnie w niej nie zaskoczyło (co w sumie nie jest zaskoczeniem bo to dopiero 2 notka więc mozna byo się tego spodziewać).
Nie za bardzo iem co mam tu napisać bo tak naprawde to notka sama w sobie nie pozostawia żadnych pytań...no jest 1 pytanie :Kiedy będą razem?.
To jedyne o co można spytać czytając tę notkę.
Oczywiście nie poganiam cie bo fajnie się czyta ale jak narazie to tylko sobie dokuczają.
A tam ja sie nie znam jak byś nie napisała to i tak przeczytam więc rób co chesz tak będzie naturalniej.
Czuwam , Dorsv
Ach tyle czekałam na ten rozdział i szkoda, że taki krótki :(
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać ślubu ;3 co prawda nie będzie to ślub Ala tak jak chciała tego Winry, ale mi to nie przeszkadza ;D
Notka mi się bardzo podobała no i to przedrzeźnianie się Eda z Winry... ^^ chociaż wtedy jak oni się tak do siebie zaczęli zbliżać... pierwsza myśl: A teraz buzi!
nie było co prawda po mojej myśli, ale same rozmowy też mi się podobają :D
życzę weny i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*
Winry pracuje i nie pozwala mi nawet wejść do siebie- czy tylko ja tu widzę podtekst? O.o
OdpowiedzUsuńO Jashinie… Win zaciągnęła Eda do sklepu. It's impossible...
Ubustwiam Pinako ^.^
I ślub? Ling i RanFun? DA FUQ?!
A JA CHCĘ W TEJ CHWILI RIZE I ROY'A!!!
Pozdrawiam <3