Tablica ogłoszeń

1. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję ;3
2. Bardzo ładnie proszę nie nominować mnie do zabaw pokroju Liebster Award. Bardzo mnie one cieszą, ale jestem zbyt leniwa, żeby to wszystko wypełniać.
3. Wszelkie reklamy proszę dodawać do zakładki SPAM.
4. Notki będą się pojawiały co niedzielę.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 2. - Telefon

Wróciłam z obozu~! :3
Nowy rozdział już gotowy ^^
Miłego czytania ;)

~*~



„Kto nie jest ciekaw niczego,
 ten nieuchronnie musi się nudzić.”
Konrad Lorens

            Winry od rana pracowała przy mechanicznej ręce jakiegoś klienta, przez co prawie w ogóle nie rozmawiała z Edem. Tylko raz poprosiła go o kawę. Później jak tylko wszedł do jej pracowni, wywalała go za drzwi z hukiem. A jemu nudziło się cholernie. Nie miał nic do roboty, nie mógł iść nawet do biblioteki, bo najbliższa była w kwaterze wojskowej. Co za nudy na tej wsi…
            I właśnie w tym momencie usłyszał zbawczy dzwonek telefonu. Błagał, żeby to był ktoś, kogo zna i z kim mógłby pogadać dłużej.
- Słucham? Dom Rockbellów – powiedział do słuchawki.
- Od kiedy nazywasz się Rockbell? – usłyszał znajomy głos, teraz trochę prześmiewczy.
- Al! – ucieszył się. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dzwonisz!
- Co, stęskniłeś się za swoim młodszym braciszkiem?
- Nudzi mi się! – jęknął. – Winry pracuje i nie pozwala mi nawet wejść do siebie – burknął.
- Och, jak słodko, jesteś pod pantoflem – zażartował złośliwie.
- Spadaj, bałwanie! – krzyknął do słuchawki Ed, a jego brat zaśmiał się wesoło. – Lepiej mów, co tam u ciebie?
- Dobrze – odparł. – Zresztą, niedługo się zobaczymy – oznajmił.
- Przyjeżdżasz do nas?!
- Nie – zaprzeczył. – Wy przyjeżdżacie do mnie – poprawił. Ed ze zdziwienia nic nie odpowiedział. – Mam was zaprosić w imieniu Linga na jego ślub.
            Przez chwilę blondyn trawił słowa, które przed chwilą usłyszał. Xing. Zaproszenie. Ling. Ślub. Oni wszyscy chyba powariowali! ŚLUB?!
- Ej, jesteś tam? – przywrócił go na ziemię.
- Ling się żeni?! – krzyknął w dalszym ciągu oszołomiony.
- Ano – przytaknął Al. – I zaprasza ciebie i Winry. Ja też tam będę.
- A’propos – przypomniał sobie. – Może mnie uświadomisz mi, z kim takim Ling bierze ślub? - uniósł brwi, mimo że jego brat nie mógł tego zobaczyć.
- Serio się nie domyślasz? - parsknął śmiechem.
- Nie? - odpowiedział.
- RanFun – odparł od razu Al, wyczekując reakcji brata z rozbawieniem. A ta nastąpiła dopiero jakieś pięć minut później.
- SŁUCHAM?! – po raz kolejny się wydarł. – Jak to: RanFun?! Ona?! Przecież jego ochroniarzem jest! Znaczy, była.
- No widzisz – znowu zachichotał pod nosem. – Co? Chcesz z nim pogadać? – usłyszał trochę stłumione pytanie, najwyraźniej nie do niego. – Słuchaj, Ed, May chce ci coś powiedzieć, także ja kończę. Pozdrów babcię i Winry. Na razie! – pożegnał się, a do słuchawki podeszła May.
- Cześć, mikrusie – przywitała się. Miała trochę inny głos niż kiedyś. Zresztą, to było chyba oczywiste, że tak się stanie. W końcu trochę czasu już minęło. Ma osiemnaście lat.
- Cześć, mikroskopijna mikrusko – odgryzł się Ed. – Czego chcesz?
- Tylko powiedzieć ci, kiedy masz przyjechać do Xing – odparła.
- No to mów – ponaglił ją.
- Ceremonia cesarza odbędzie się osiemnastego czerwca, więc lepiej będzie, jeśli przyjedziecie tak ze dwa dni wcześniej. Oczywiście, obowiązuje strój galowy, wiesz, garnitur, krawat i tym podobne. Prezent też musicie skombinować, czego chyba nie muszę nawet mówić. Kiedy dotrzecie do nas, będziemy z Alem czekali na was przy głównej bramie, a później zaprowadzimy was do mojego domu. Jakieś pytania?
- Ooo, już nie „panicz Alphonse”? – zaszydził. – Czyżby coś się stało, droga May Chang?
- A co cię to obchodzi? – rzuciła od niechcenia. – Bo za to ja słyszałam, że odwaliłeś coś ciekawego z pewną osóbką – poczuł, że się uśmiecha.
- Spadaj! – warknął. – Jak to wszystko, to wspaniale! Będziemy z Winry u was już piętnastego, więc już nie dzwoń! Nara! – i walnął słuchawką, przez co musiał nakładać ją na miejsce jeszcze raz. Co za wkurzająca baba. Niech się, cholera, zajmie swoimi sprawami, a nie!
- Coś się stało? – drgnął, kiedy usłyszał głos Winry. Odwrócił się w jej stronę, patrząc pytająco. – Wyglądasz na nieźle wkurzonego – zaśmiała się.
- Aaa… Nieważne – westchnął. – Al dzwonił.
- I to przez niego tak się zdenerwowałeś?
- Nie, to akurat przez May – burknął. – No, ale dostaliśmy zaproszenie na ślub – poinformował ją.
- Czyj? – spytała, a zaraz potem wytrzeszczyła na niego oczy. Al i May… - Al się żeni?! Z May?! Mam rację, prawda?! Biorą ślub!
- Nie! – próbował zaoponować, ale wtedy do pomieszczenia weszła Pinako.
- Kto się żeni? – spojrzała na wnuków.
- Al! – krzyknęła blondynka, uprzedzając Eda.
- Żartujesz! – nie dowierzała (i słusznie). – Z kim?
- May Chang! Księżniczka Xing!
- No to nieźle się chłopak ustawił – babcia potakiwała głową z uznaniem.
- Prawda? – ucieszyła się Winry. – Może za niedługo będę ciocią~!
- A ja prababcią, co? – westchnęła przeciągle Pinako.
- POSŁUCHACIE MNIE W KOŃCU CZY NIE?! – wydarł się głośno blondyn, zwracając tym samym na siebie uwagę kobiet.
- Co znowu? – jęknęła Winry.
- To nie Al się żeni! – sprostował. – LING! L-I-N-G! – specjalnie dla niej przeliterował imię przyjaciela. – Al tylko dzwonił, żeby zaprosił na ślub w imieniu LINGA – znów zaakcentował to samo imię. – Rozumiecie? LING!
- Psujesz marzenia – burknęła niezadowolona Winry. – Okropny jesteś, wiesz?
- Stwierdzam fakty!
- Na jedno wyjdzie – kłóciła się z nim.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Nie!
- Tak! – z każdym słowem zbliżali się do siebie coraz bardziej, gromiąc się wzrokiem.
- A ci jak zawsze w dobrych stosunkach… - zaśmiała się Pinako i wyszła z pomieszczenia. Niech sami się pogodzą.
            Przekrzykiwali się dość długo – jak zwykle. Chociaż z kłótni o rzekomy ślub Ala, przeszli na niedelikatność Eda i jego brak taktu. Oczywiście, blondyn zaprzeczał, ile mógł.
- Stwierdzam fakty tylko! – tłumaczył się. – Nie moja wina, że źle to wszystko odebrałaś!
- No to stwierdzaj sobie te fakty gdzie indziej! – odparła. – Nie dajesz mi nawet pomarzyć!
- A co ja, dżin?! Przykro mi bardzo, że zniszczyłem panience marzenia!
- Spadaj, idioto – burknęła i odeszła od niego, a Ed dalej stał w tym samym miejscu z naburmuszoną miną, wpatrując się w drzwi, za którymi przed chwilą znikła Winry. Chyba się nie wkurzyła, nie? Przecież nie zrobił nic takiego… Zresztą, co on się nad tym tak zastanawia?! Jej wina, że wszystko pokręciła! A co! Nie da się wcisnąć pod pantofel!
            Wyszedł z domu i poszedł się przejść. Nie miał co robić w Resembool, więc co chwilę zatrzymywał się przy jakiejś osobie i chwilę pogadał. Lepsze to niż gnicie w domu i umieranie z nudów… Nawet biblioteki tu nie było… Dobra, tęsknił za tą wsią, ale nie zmieniła to tego, że mimo wszystko Resembool było strasznym zadupiem. Nawet mimowolnie zaczął chyba tęsknić za wojskiem… Tam przynajmniej zawsze było coś do roboty, a tak to dupa. Ale nawet jeśli by chciał wrócić (a nie chciał), Winry by go z domu nie wypuściła. Momentami martwiła się za bardzo. No ale z drugiej strony – co jej się dziwić? Jak się ma takich kolegów… Nie żeby mu samoocena spadła, po prostu wiedział, że momentami troszkę przesadzali. Miała powody do zmartwień. Ale teraz, jak nie miał swojej alchemii był co najmniej o połowę spokojniejszy (jeśli można to tak nazwać).
            Z westchnięciem wrócił z powrotem do domu. Nie zamierzał przepraszać – nic takiego przecież nie zrobił! Ale miał nadzieję, że będzie się do niego odzywać, bo chyba zwariuje…
            Wszedł do pracowni Winry i usiadł na krześle z boku, przyglądając się, jak pracuje. Jak zwykle – skupiona do granic możliwości. Nie miał nawet pewności, czy go chociaż zauważyła.
- Weź na chwilę odpocznij, bo się zepsujesz – powiedział w końcu.
- Tak jak ty psułeś moje zbroje? – o dziwo, odparła spokojnie, dalej nie przerywając pracy.
- Powiedzmy – skinął głową. Znowu zapadła chwilowa cisza, podczas której blondynka ze spokojem kończyła swoją pracę. – No zrób sobie przerwę…
- Zaraz – westchnęła. – Zostało mi jeszcze trochę. Wzmocnić i wyregulować połączenia jeszcze muszę.
- No to zrobisz później – odparł Ed. Winry zdjęła swoje gogle i odwróciła się do niego przodem, po czym zlustrowała dziwnie wzrokiem.
- Co ci jest? – parsknęła śmiechem.
- Mówię to od wczoraj! NU-DZI-MI-SIĘ! – powiedział aż nazbyt wyraźnie, na co kobieta roześmiała się wdzięcznie.
- To zrób coś PO-ŻY-TECZ-NE-GO! – przedrzeźniała go. – Mogę dać ci parę rzeczy do załatwienia. Wiesz, trzeba nam uzupełnić lodówkę, na dachu ostatnio się coś rozwaliło… A, i jeszcze muszę pójść do pani Miny z ciastem. Ostatnio mi pomogła…
- Wiesz co, chyba zrezygnuję… - Elirc uśmiechnął się koślawo, a jego przyjaciółka znowu się zaśmiała. – A! Jeszcze co do tego ślubu, to jest za trzy tygodnie, więc przydałoby się kupić jakiś prezent… No i muszę gdzieś nabyć garnitur… Jezu, będę wyglądał w nim, jak idiota.
- Co ty! Będziesz wyglądał jak poważny pan naukowiec! – zachichotała.
- Dzięki piękne – sarknął. – A ty, jak pójdziesz?
- Hmm… W sumie to nie wiem… Chyba nie mam żadnej sukienki – zastanowiła się. – Będę musiała jakąś kupić.
- Pojedziemy do miasta jutro albo kiedyś? – zaproponował. – O, albo do Central City! – ożywił się nagle. – Dawno mnie tam nie było! Trzeba znowu powkurzać Mustanga…
- Czemu nie? Chętnie spotkam się jeszcze raz z panią Rizą – uśmiechnęła się Winry.
- No to jutro jedziemy!
- Jutro jeszcze nie – odpowiedziała blondynka. – Muszę dokończyć wszystkie zlecenia. Albo przynajmniej połowę – zmieniła zdanie, kiedy Ed spojrzał na nią, mrużąc oczy.
- Czyli ile?
- Dwa – powiedziała. – Plus, ta tutaj – wskazała leżącą na biurku mechaniczną rękę.
- Pracoholiczka – burknął pod nosem.
- Ty nie jesteś lepszy, więc się nie odzywaj – odparła i z powrotem się odwróciła, by dokończyć wcześniej rozpoczętą pracę. – Jak nie masz mi już nic do powiedzenia, to idź. Chcę to szybko skończyć.
            Ed zaczął coś mruczeć pod nosem, ale mimo wszystko wyszedł z jej pracowni i poszedł do swojego pokoju. Wziął pierwszą lepszą książkę i zaczął czytać. Znał ją już bardzo dobrze, była o alchemii (jak większość książek, które posiadał), więc dość szybko odpuścił sobie czytanie jej. Krążył po pokoju, przeglądał różne rzeczy, aż w końcu zdecydował się znowu zejść na parter. Tym razem po to, by wziąć z powrotem powieść, którą pożyczył Winry. Nie będzie miała nic przeciwko przecież…
            Jednak przeszukał cały salon i kuchnię, a po książce nie było ani śladu. Tak więc postanowił spytać o nią Winry. Wszedł do jej pracowni, nie pukając i zastał dość… ciekawy widok, jeśli można to tak nazwać. A mianowicie – kobieta czytała właśnie tę powieść! Nie pracowała, a zajmowała się lekturą.
            Widząc ją, Ed nie zdołał zdusić w sobie śmiechu i cicho zachichotał, przez co został zauważony.
- Widzę, że bardzo ciężko pracujesz – uśmiechnął się szeroko, a blondynka się zarumieniła się.
- Ciekawa jest – burknęła. – Zresztą, przecież sam mówiłeś, żebym przeczytała!
- Ależ oczywiście – pokiwał głową. – Czy ja mówię, żebyś przestała?
- Śmiejesz się ze mnie! – zarzuciła mu.
- Nie śmiałbym! – jednak mimo jego słów, wyrwało mu się parsknięcie, a Winry zgromiła go wzrokiem. – Sorry, sorry – zaśmiał się. – Czytaj dalej.
- Zamierzam! – fuknęła, a on ją poklepał po głowie i wyszedł, pozwalając jej dokończyć książkę.
            Usiadł na kanapie i roześmiał się cicho pod nosem. Mówi, że ma pełne ręce pracy, a tak naprawdę czyta! Tego się po niej nie spodziewał. Winry nigdy nie lubiła czytać czy uczyć się. A tu proszę – jedna ciekawa powieść i już dziewczyny nie ma.
- Chyba mi odbiło – uśmiechnął się do siebie.

~*~

I koniec rozdziału xd
Mam nadzieję, że się spodobało i liczę na komentarze ;3

3 komentarze:

  1. Czuję się spełniony.
    Notka sama w sobie ciekawa ale nic mnie w niej nie zaskoczyło (co w sumie nie jest zaskoczeniem bo to dopiero 2 notka więc mozna byo się tego spodziewać).
    Nie za bardzo iem co mam tu napisać bo tak naprawde to notka sama w sobie nie pozostawia żadnych pytań...no jest 1 pytanie :Kiedy będą razem?.
    To jedyne o co można spytać czytając tę notkę.
    Oczywiście nie poganiam cie bo fajnie się czyta ale jak narazie to tylko sobie dokuczają.
    A tam ja sie nie znam jak byś nie napisała to i tak przeczytam więc rób co chesz tak będzie naturalniej.





    Czuwam , Dorsv

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach tyle czekałam na ten rozdział i szkoda, że taki krótki :(
    Już się nie mogę doczekać ślubu ;3 co prawda nie będzie to ślub Ala tak jak chciała tego Winry, ale mi to nie przeszkadza ;D
    Notka mi się bardzo podobała no i to przedrzeźnianie się Eda z Winry... ^^ chociaż wtedy jak oni się tak do siebie zaczęli zbliżać... pierwsza myśl: A teraz buzi!
    nie było co prawda po mojej myśli, ale same rozmowy też mi się podobają :D
    życzę weny i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Winry pracuje i nie pozwala mi nawet wejść do siebie- czy tylko ja tu widzę podtekst? O.o
    O Jashinie… Win zaciągnęła Eda do sklepu. It's impossible...
    Ubustwiam Pinako ^.^
    I ślub? Ling i RanFun? DA FUQ?!
    A JA CHCĘ W TEJ CHWILI RIZE I ROY'A!!!

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń