Na początek bardzo, ale to bardzo przepraszam, że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział :c
W sumie to powód jest bardzo prosty - nie miałam pomysłu :C No ale jakoś to w końcu napisałam, i myślę, że aż tak źle nie jest ;)
No, w każdym razie, miłego czytania życzę ^^
~*~
„Nigdy nie odwracaj wzroku –
Czy to od koszmaru, czy prawdy.”
Kubo Tite (Bleach)
Al siedział w salonie, czytając w
ciszy nowo nabytą książkę. Dzisiaj został w domu na prośbę May – jej mama nie
czuła się zbyt dobrze i dziewczyna bardzo się o nią martwiła. No a jako, że i
Elric siłą rzeczy trochę się przejmował stanem zdrowia swojej „teściowej”, od
razu się zgodził. Ed też nie powinien mieć większych pretensji do niego – teraz
to on powinien spędzać czas z Winry. Chociaż… Jak zna tego głupka, pewnie nie
zrobił nic specjalnego od tamtego czasu. A już jutro wracają do Amestris.
A’propos tego, trochę się bał, że przez to złe samopoczucie pani Chang, May
zdecyduje się zostać w kraju. To zniweczyłoby wszystkie jego plany… Chociaż ona
i tak ma tę siłę – jeśli nie zgodzi się na jego propozycję, to wszystko
automatycznie się posypie jak domek z kart. Bo Al nie mógł już zostawić
własnego domu na tak długo. To, o co chciał poprosić May było strasznie
samolubne i bardzo dobrze o tym wiedział; nie był aż tak uczynną osobą, za jaką
go wszyscy brali. Nawet on potrafił być egoistyczny – tylko czy chęć bycia z
ukochaną osobą to egoizm?
- Alphonse!
– z zamyślenia wyrwał go ciepły kobiecy głos. Spojrzał już przytomnie na panią
Chang. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że upuścił książkę na podłogę. –
Wszystko w porządku? Jakiś nieobecny jesteś – kobieta spojrzała na niego
troskliwie.
-
Ach, nie – uśmiechnął się. – To nic.
-
Ładnie to tak kłamać? – brunetka spojrzała na chłopaka, jak na małe dziecko,
które właśnie nabroiło, po czym westchnęła. – Mnie możesz powiedzieć. Nikomu
się nie wygadam.
- To
naprawdę nic – Al dalej zaprzeczał. – Swoją drogą, nie powinna leżeć pani w
łóżku? Jeśli zaraz tam pani nie wróci, dostanie mi się od May! – zażartował.
-
Pójdę do pokoju, jeśli powiesz mi, co się stało – kobieta została przy swoim. –
To jak będzie?
-
Dobrze, rozumiem, wygrała pani – blondyn uniósł ręce na znak kapitulacji,
wzdychając ciężko. Pchnął wózek do sypialni pani Chang, po czym pomógł jej
ułożyć się na łóżku i przykrył kołdrą.
-
Słucham – spojrzała na niego zaciekawiona.
-
Ale nie powie pani nikomu? – chciał się upewnić.
-
Nikomu.
-
Nawet May?
-
Nawet.
- No
dobrze… To ten, tak jakby moim problemem jest May – wyznał. Kobieta patrzyła na
niego zdziwiona. Znaczy, że on już jej nie… - Nie przestałem jej kochać –
uśmiechnął się lekko, a pani Chang widocznie ulżyło. – Ma mnie pani za aż tak
okropnego chłopaka?
-
Nie, oczywiście, że nie. Ale wiem, że uczucia się zmieniają. Tym bardziej w tak
młodym wieku – usprawiedliwiła się. – No ale mów dalej. Coś się stało?
Pokłóciliście się?
-
Też nie o to chodzi – pokręcił głową. – Problemem jest… a raczej będzie jej
wybór. Bardzo bym chciał, żeby zamieszkała ze mną w Amestris – westchnął. – Ale
wiem, że się nie zgodzi. Nie mówię, że byłoby jej tam źle, nie pozwoliłbym na
to. Po prostu życie w obcym kraju nie jest łatwe i doskonale to rozumiem. Ja
sam, mimo że naprawdę cieszę się, że jestem tu tyle czasu, tęsknię za moim
domem, bratem, babcią i za wszystkimi znajomymi. Nie chcę zmuszać do tego May
i… rany, nie powinienem tego pani w ogóle mówić – jęknął.
-
Bardzo dobrze, że mi powiedziałeś – zaoponowała. – Teraz tym bardziej nie
pozwolę May tu zostać!
-
Przecież przed chwilą pani powiedziałem, że…! – nie dokończył, bo kobieta
pogłaskała go po głowie z ciepłym wyrazem twarzy.
-
Przestań zastanawiać się, co jest słuszne. Po prostu zrób to, co chcesz. Jestem
pewna, że May pójdzie za tobą nieważne, co zdecydujesz. To ci nie wystarczy? –
uśmiechnęła się do niego serdecznie.
-
Nie – pokręcił głową. – Ja nie chcę, żeby May szła za mną, tylko koło mnie. Nie
chcę podejmować za nią decyzji… A jednak chciałbym, żeby wyjechała do Amestris.
Hipokryta ze mnie – zaśmiał się nerwowo.
-
Jesteś zbyt dobry, kochany. Powinieneś czasem być większym samolubem –
poradziła ze śmiechem kobieta.
-
Postaram się – zażartował. – No ale dobrze, pani powinna odpoczywać, a nie
słuchać moich rozważań – podniósł się z krzesła. – Proszę się jeszcze trochę
przespać, a ja zrobię obiad – powiedział, wychodząc z pokoju, po czym zamknął
drzwi.
Kobieta westchnęła ciężko. I
pomyśleć, że jej córce trafił się tak dobry chłopak… Miała nadzieję, że postąpi
dobrze i nie będzie później niczego żałować.
-
…Słyszałaś – powiedziała na głos. Wiedziała, że za oknem siedzi May,
przysłuchiwała się całej rozmowie. Ona też chciała się poradzić mamy, bo nie
wiedziała, co ma zrobić. – Dalej się zastanawiasz?
May nie odpowiedziała. To była dla
niej bardzo trudna decyzja. Nie chciała zostawiać mamy i siostry samych, a
jednocześnie bardzo chciałaby pojechać z Alem. Zależało jej na nich wszystkich,
nie chciała opuszczać żadnego z nich.
- On
ci nie każe wybierać między nim a nami, kochanie – odezwała się pani Chang. –
Ani ja, ani twoja siostra nie będziemy ci przecież miały niczego za złe! Nie
kieruj się nami, a własnym sercem.
-
Tak – mruknęła cicho, przytakując niepewnie głową. Chociaż to także niezbyt jej
pomogło.
To śmieszne. Wiedziała, że Al w
końcu będzie chciał wrócić do Amestris i że pewnie poprosi ją, by pojechała
razem z nim, a jednak nie przygotowała sobie na to żadnej odpowiedzi.
Ed i Winry pakowali już wszystko, co
mogli, żeby jutro spokojnie zdążyć na pociąg – bo odjeżdżali o piątej rano, co
niezbyt przypadło do gustu nikomu. No ale z drugiej strony jakoś tak nie mieli
ochoty czekać na kolejny tydzień, więc woleli nie narzekać.
- Ciekawe,
czy Al już wszystko spakował? – zastanowiła się blondynka. – W końcu on tego ma
najwięcej…
-
Znając go, jest przygotowany od tygodnia – zaśmiał się Ed.
-
Poprosił May, żeby z nami pojechała, nie? – westchnęła. – Mam nadzieję, że się
zgodzi…
- Z
tego, co słyszałem, jej mama gorzej się ostatnio czuje. I przez to może jednak
zostać – poinformował ją Elric. – Ale Al powiedział, że tak czy inaczej wraca z
nami.
-
Hm… - Winry skinęła niepewnie głową.
-
Zresztą, nie przyjmuj się – poczochrał jej włosy. – Myślisz, że rozstaną się
przez taką głupotę? Al może i jest miły, ale też w cholerę uparty, także wiesz…
- zaśmiał się.
-
Też prawda – uśmiechnęła się do niego. – Chciałabym zobaczyć już babcię~
- Ja
się do tego jakoś nie kwapię… - Ed odwrócił wzrok. No przecież ona mu teraz
spokoju do końca życia nie da! „Bo nareszcie załatwił sprawę po męsku”… -
Dobra, nieważne. Idę się pożegnać z Lingiem, idziesz ze mną?
-
Pewnie – skinęła głową, po czym razem wyszli z domu. Dziewczyna zamknęła drzwi
na klucz, a kiedy odwróciła się do blondyna, zobaczyła, że podaje jej rękę. Równocześnie
odwrócił głowę w bok, rumieniąc się słodko. Winry spojrzała na niego pytająco,
choć bardzo dobrze wiedziała, o co mu chodzi.
- No
dawaj tę rękę – burknął zawstydzony, na co dziewczyna zachichotała pod nosem,
ale dłoń mu podała.
May weszła do domu w raczej niezbyt
wesołym nastroju. Za dosłownie parę sekund miała się zacząć jej powolna,
męczeńska śmierć i to z wyboru. Pierwszy raz bała się Ala.
Weszła do jego pokoju, pukając
uprzednio. Od razu spojrzał na nią wesoło, ale ta odwróciła wzrok, wbijając go
w podłogę. Elric od razu domyślił, co zaraz usłyszy od dziewczyny. Cóż,
spodziewał się tego, ale jednak jakieś tam nadzieje miał, które May w tym
właśnie momencie ostatecznie rozwiała.
-
Przyszłam porozmawiać – odezwała się w końcu, dalej uparcie wpatrując się we
wszystko poza nim. Uśmiechnął się lekko.
-
Wiem – skinął głową. – Słucham.
Brunetka znowu umilkła. Nie
wiedziała, jak mu to powiedzieć, żeby zabrzmiało to jakoś łagodniej. Czuła się
jakby z nim zrywała, a nie tylko oznajmiała mu, że nie może pojechać do
Amestris.
Nagle gwałtownie się odwróciła i już
chciała wyjść z pokoju, kiedy Al stanowczo złapał ją za rękę i odwrócił ku
sobie, jednocześnie zamykając drzwi.
-
Powiedz to na głos – nakazał.
-
Przecież wiesz, jaka jest moja odpowiedź – odparła, odwracając zaszklone oczy.
Zbierało jej się na płacz.
-
Ale jeśli nie powiesz mi tego wprost, nie przyjmę tego do wiadomości – patrzył na
nią uporczywie, ale ona dalej nawet na niego nie zerknęła. W końcu puścił jej
nadgarstek i ujął twarz dziewczyny obiema dłońmi. – Spójrz na mnie – powiedział
delikatnie. – Przecież nie będę na ciebie zły.
-
Ale ja będę tego żałowała! – jęknęła. – Będę żałowała, nie ważne, co wybiorę –
dodała, uśmiechając się smutno.
-
Powiedz to – nalegał Al.
-
Nie – pokręciła głową, próbując odepchnąć go od siebie.
-
Proszę cię – spojrzał na nią błagalnie. Nie dał się odsunąć.
-
Nie! – krzyknęła. Wtedy blondyn znowu chwycił jej ręce, a następnie pocałował.
May starała się go odepchnąć, ale był silniejszy. Nie dawał za wygraną. I
dlatego też dziewczyna w końcu mu uległa.
-
Uspokój się trochę – szepnął, kiedy już się od niej odsunął trochę. – Proszę cię,
żebyś powiedziała tylko dwa słowa.
-
Nie potrafię – wyznała łamiącym się głosem. – Po prostu nie potrafię.
-
May! – dziewczyna uniosła wzrok, napotykając na jego ciepłe złote tęczówki.
-
Nie jadę – szepnęła, opierając głowę o jego pierś. – Nie mogę jechać. Muszę
zająć się mamą, Przepraszam – ramiona zaczęły się jej trząść przez płacz.
-
Wiesz, że prawdopodobnie długo się nie spotkamy?
-
Tak.
-
Minie dużo czasu nim tu wrócę – oznajmił jej.
-
Tak.
-
Będę czekał aż przyjedziesz.
-
Tak.
- Pewnie
będę strasznie tęsknił – uśmiechnął się.
-
Tak – znów skinęła głową.
-
Mogę zapewnić sobie…eee… taką jakby trwałą umowę…? – zapytał. Dziewczyna
spojrzała na niego pytająco, ocierając łzy. – W sumie to miałem zamiar to
zrobić w Amestris, no ale dobra… - westchnął niezrozumiale dla May. Podszedł do
jednej z szafek i wyjął z szuflady niewielkie, granatowe pudełko. Dziewczyna
wytrzeszczyła na niego oczy. – Tego… w takiej chwili powinienem uklęknąć, nie? –
podrapał się nerwowo w tył głowy.
- Co
ty… Wstawaj! – mimo protestów brunetki, nie podniósł się z podłogi. Zamiast
tego otworzył pudełko i pokazał jej ładny pierścionek z niewielkim
diamencikiem. – Żartujesz, tak?
-
Nie, ani trochę – odparł jak najbardziej poważnie. – Wyjdziesz za mnie?
- Co
jest, dzisiaj jakiś dzień trudnych wyborów, czy co? – zażartowała, na co Al
uśmiechnął się do niej wesoło.
- To
naprawdę aż tak trudny wybór? – zmarszczył brwi. – Powiedz: tak – dodał. - …lub
nie – te dwa ostatnie słowa wypowiedział bardzo, ale to bardzo cicho. No
przecież nie pozwoli jej się nie zgodzić. Wystarczy mu złych wiadomości na
dzisiaj.
-
Tak – powiedziała w końcu, a w odpowiedzi chłopak wsunął pierścionek na jej
serdeczny palec. – Nie wierzę, że naprawdę to zrobiłeś.
- No
muszę mieć jakąś gwarancję, że mi nie zwiejesz z jakimś bogatym księciem –
zażartował, podnosząc się z podłogi.
-
Bardzo śmieszne – burknęła. – Masz mnie za taką kobietę?
-
Niee… No oczywiście, że nie – odparł, rozbawiony, po czym znowu ją pocałował,
co tym razem momentalnie odwzajemniła.
Pociąg właśnie nadjechał. Wszyscy
zaczęli się już żegnać, Winry i May się prawie popłakały, kiedy zaczęły się
przytulać. Ed jakoś niespecjalnie się cieszył na obejmowanie tej mikruski, ale
jakoś to zrobił i nie był tak źle – to musiał przyznać. Natomiast Al… Al miał w
sumie dobry humor. No w końcu May została jego narzeczoną, narzekać nie mógł…
- Pa
– przytulił ją, po czym razem z bratem i przyjaciółką weszli do środka.
Niedługo potem pociąg odjechał.
~*~
Tak, Al się oświadczył xD
Mam nadzieję, że spodobał się Wam rozdział z tak dużą ilością AlxMay, teraz przez jakiś czas będzie ich baaardzo mało, niestety albo stety - jak kto woli xd
No to do przyszłego tygodnia~! :3